I już mamy wrzesień. Jeszcze dwa tygodnie i idę na urlop. Jedziemy z mężem w Bieszczady. Nigdy tam jeszcze nie byłam a "męczą" mnie już od paru lat. Ale jakoś wyjazd nigdy nie dochodził do skutku . Trochę mamy daleko i to nas odstraszało ale w końcu wygląda na to , że pojedziemy. Noclegi już zarezerwowane a teraz tylko ,żeby początek października nie był deszczowy . Nie liczę ,że będzie taki ciepły jak do tej pory wrzesień ale grunt ,żeby tylko żabami nie rzucało. Już nie mogę się doczekać. Dowiaduję się od znajomych co i gdzie zobaczyć , czytam przewodnik . Liczyłam że pojedziemy na 10 dni ale mąż nie ma już urlopu i jedziemy na tydzień więc program będzie napięty. Termin wolnego trochę późny ale cóż tak wyszło ale po prawdzie przy naszym klimacie trudno trafić na super pogodę i nie zawsze lipiec i sierpień daje man słońce i ciepło.
A poza tym u mnie bez zmian praca- dom . Wyszywam, czytam i tak spędzam wolny czas . Od czasu do czasu wybierzemy się na zakupy ,żeby poprawić sobie samopoczucie. Z końcem października wybieramy się do filharmonii na koncert Sikorowskiego i Turnaua .Czekaliśmy na to wydarzenie ponad pół roku . Mimo ,że pilnowałam kiedy zacznie się sprzedaż biletów to udało mi się je kupić w ostatniej chwili . Miejsc już na parterze nie było i musiałam nabyć na balkonie ale rzekomo udało się kupić jedne z lepszych . Zobaczymy . Ale uczta będzie wyśmienita - tak myślę .