sobota, 26 listopada 2016

Widzę że mój blog umiera śmiercią naturalną. Straciłam do niego serce . Trudno mi się zebrać żeby do niego zajrzeć. Wszystko ma swój początek i koniec. Nie wiem czy to na pewno koniec ale na pewno stagnacja.  Nie chce mi się pisać. Mam odczucie ,że co bym nie napisała jest nudne i banalne . Pisać na okrągło , że nic się nie dzieje to żadna przyjemność ani dla mnie tym bardziej dla tych co tu zaglądają .Na tym kończę bo nawet ten wpis mi nie wychodzi tak jakbym chciała .

czwartek, 3 listopada 2016

Czas leci nie ubłagalnie już listopad . I to prawdziwy jesienny ,że aż ziąb przeszywa na wylot . W październiku byliśmy z mężem w Bieszczadach . Przepiękne . Chociaż pogoda nas nie rozpieszczała ale było super . Zwiedziliśmy Bieszczady samochodem. Nie weszliśmy na żadną połoninę - pogoda nie była odpowiednia . Nowe , nieznane okolice , nie chcieliśmy ryzykować żadnych niepotrzebnych eskapad. Mało brakowało a z wyjazdu były by nici ,strzelił nam piec od centralnego dosłownie tydzień przed wyjazdem. Kupno pieca to nie problem (oczywiście jak się ma kasę ) ale znalezienie hydraulika z dnia na dzień to już nie było proste . Ale udało się i wyjechaliśmy spokojni ,że rodzice nie będą marzli .  Przy okazji montażu nowego pieca wymieniliśmy grzejnik  na większy  i pozakładaliśmy termostaty . Remont nie skończony ,zabrakło nam  czasu  bo przyjechała córka z wnusią i zięciem. W sumie już w sobotę wyjeżdżają, 10 dni minęło jak jeden dzień. Jest wesoło i dom tętni życiem. Jak wyjadą znowu będzie cicho i pusto . Korzystam z okazji ,że jestem sama , mąż w pracy a oni wyszli do znajomych a ja łapię oddech. Cały dzień  spędziłam dzisiaj w kuchni a ja nie cierpię kuchni. Robiłyśmy z moją mamą gołąbki z tartymi ziemniakami ( jedliśmy takie z mężem na urlopie ) wyszły przepyszne nawet młodym smakowały , a później robiłam pączki . I tak dzień minął . Jeszcze rano musieliśmy jechać z psem do weterynarza ,bo pora szczepienia a nie chciałam tego odkładać. I po wolnym dniu . W tym miesiącu czekają mnie jeszcze chrzciny u mojego brata . Zostaję matką chrzestną jego córeczki. Czyli  następne wydatki , które teraz ostatnio nas kochają .  Nie mieli nikogo  więc wybrali mnie chociaż nie jestem już najmłodsza i wolałam bym ,żeby mnie ta przyjemność minęła ale nie odmawia się i w ogóle nie wyobrażam sobie komukolwiek odmówić a co dopiero bratu. Muszę jeszcze załatwić sprawy w kościele brrry ale jak mus to mus.  I może uda nam się skończyć remont do świąt bo jeszcze trzeba wykuć dodatkowe kontakty , zagipsować , wyszlifować i dopiero wtedy można będzie malować . Mąż nie ma już ani jednego dnia urlopu więc nie będzie łatwo . Jeszcze żeby pracował na jedną zmianę ale on co  tydzień  inna zmiana (  najgorsze nocki  wtedy tydzień w plecy ) a i jeszcze często zmiany godzin pracy  w trakcie  tygodnia . Nic nie idzie zaplanować . Nigdy więcej remontu bez urlopu wyleczona jestem.

sobota, 17 września 2016

I już mamy wrzesień. Jeszcze dwa tygodnie i idę na urlop. Jedziemy z mężem w Bieszczady. Nigdy tam jeszcze nie byłam a "męczą" mnie już od paru lat.  Ale jakoś wyjazd nigdy nie dochodził do skutku . Trochę mamy daleko i to nas  odstraszało ale w końcu wygląda na to , że pojedziemy. Noclegi już zarezerwowane a teraz tylko ,żeby początek  października nie był deszczowy . Nie liczę ,że będzie taki ciepły jak do tej pory wrzesień ale grunt ,żeby tylko żabami nie rzucało. Już nie mogę się doczekać. Dowiaduję się od znajomych co i gdzie zobaczyć , czytam przewodnik . Liczyłam że pojedziemy na 10 dni ale mąż nie ma już urlopu i jedziemy na tydzień więc program będzie napięty. Termin wolnego trochę  późny ale cóż tak wyszło ale  po prawdzie przy naszym klimacie trudno trafić na super pogodę i nie zawsze lipiec i sierpień daje man słońce i ciepło.
 A poza tym u mnie bez zmian  praca- dom . Wyszywam, czytam i tak spędzam wolny czas . Od czasu do czasu wybierzemy się na zakupy ,żeby poprawić sobie samopoczucie. Z końcem października wybieramy się  do filharmonii na koncert Sikorowskiego i Turnaua .Czekaliśmy na to wydarzenie ponad pół roku . Mimo ,że pilnowałam kiedy zacznie się sprzedaż biletów to udało mi się je kupić w ostatniej chwili . Miejsc już na parterze nie było i musiałam nabyć  na balkonie ale rzekomo udało się kupić jedne z lepszych . Zobaczymy . Ale uczta będzie wyśmienita - tak myślę .

niedziela, 24 lipca 2016

Pusto .Cicho. Nikt nie bryka . Nie świergoli . Wczoraj odjechała moja wnuczka z córką . 16 dni przeleciało jak mgnienie oka . Było tyle radości a teraz smutek , żal , tęsknota ... i wogóle do bani .

sobota, 25 czerwca 2016

Tydzień temu wróciłam od córki i wnusi. Byłam tylko tydzień ale lepsze to niż nic. A za dwa tygodnie przyjedzie córka z wnusią na 16 dni. Co prawda będę musiała chodzić do pracy ale będę je miała  u siebie . Z córką to my za długo nie możemy być razem , zawsze dochodzi do spięć ale mimo tego cieszę się , że przyjeżdża . Nie mamy za łatwych charakterów ,każda chce postawić na swoim i dobrze ,że mieszkamy oddzielnie tylko trochę źle że tak daleko. Upał niesamowity siedzę i się pocę chociaż tak po prawdzie wolę upał niż zimno i deszcz. Lato ma być latem . Tak krótko trwa a tyle trzeba czekać na nie.  Mamy nie za dużo ciepłych i słonecznych dni więc  trzeba się cieszyć ,że są. Ostatnio  wzięłam się za wyszywanie obrazka dla mojego męża na urodziny. Mam czas do stycznia . Niby dużo ale obraz jest bardzo pracochłonny i nie taki mały . Prawie każdy krzyżyk jest innego koloru. Z zamiarem kupna wzoru zanosiłam się już pewien czas . Jak się w końcu zdecydowałam to okazał się niedostępny do kupienia . Szukając w necie trafiłam ,że pewna Pani też go szukała co prawda parę lat temu i zadecydowałam się  napisać maila z prośbą o przesłanie wzoru i o dziwo odpowiedziała i  to pozytywnie . W ten sposób zdobyłam wzór . Obraz przedstawia łąkę maków  (męża ulubione kwiaty )  na tle  morza . I teraz się'' męczę'' wyszywając. Ale przez to zakupiłam jeszcze dwa obrazy do wyszycia ,które mi się podobają ,żeby znowu nie  było ,że się spóźnię i zostaną wycofane z oferty sklepu.  Jeszcze jeden muszę sobie kupić ale jest jak na razie nie dostępny ale zadzwoniłam i dowiedziałam , się że ma być jeszcze w ich ofercie . Także mam co robić w przyszłości bliskiej i dalekiej. W wolnych chwilach czytam. Ostatnio pochłonęłam MILENIUM  teraz kończę  kontynuację . Gorąco polecam . Wiem ,że książka ma już kilka dobrych lat  ale ja dopiero teraz do niej dotarłam i uważam ,że lepiej późno niż wcale .Pozdrawiam
P.S no i mamy dogrywkę tylko ,żebyśmy nie odpadli Polska -Szwajcaria.... i po wielu bólach przeszliśmy dalej :)))

środa, 20 kwietnia 2016


Oczywiście żeby tradycji stało się zadość  zacznę słowami oj bardzo dawno mnie nie było . Co u mnie ? Moi rodzice 9.04 mięli Złote Gody . 50 lat ze sobą - super wyczyn i oczywiście, że doczekali tej chwili.  Fajnie  się złożyło ,że uroczystość wypadła w ten sam dzień , w którym pół wieku temu (jak to poważnie brzmi)   brali ślub tylko z tą różnicą  ,że wtedy była Wielkanoc. Była też moja córka z rodziną . Przyjechali na 10 dni i tak się fajnie złożyło, że jeszcze byli na tej uroczystości.  Moja córka zamówiła błogosławieństwo u samego papieża dla dziadków . Wisi teraz na honorowym miejscu w pokoju . Załatwianie tego było wielką tajemnicą ale się udało i z tego prezentu cieszą się najbardziej. Pobyt córki przeleciał błyskawicznie . Wnusia za ponad miesiąc kończy już 4lata (kiedy to zleciało). Oczywiście jest naj dzieckiem na świecie   . Zaczyna mówić coraz więcej po niemiecku i momentami przełącza się z jednego języka na drugi chociaż jeszcze mówi z przewagą po polsku. Może przyjedzie jeszcze na wakacje bo sami jak dobrze pójdzie na urlop mają jechać dopiero we wrześniu . Ja z koleżankami jeździmy co któryś czwartek do kina . Śmiejemy się ,że musimy się ukulturalnić . Za tydzień wybieramy się znowu . Trochę czasu przed świętami zajęły mi" prace ręczne". Zrobiłam  biały sweterek dla wnusi na drutach bo białych sweterków w sklepach jak na lekarstwo więc podjęłam wyzwanie . Ponad 20 lat temu miałam druty w rękach ale się udało- po bólach . Zrobiłam też dwa serwetniki(dekupaż)  dla córki i jej znajomej, pudełko na skarby dla wnusi . Parę pisanek( nie wszystkie sfotografowałam okazało się teraz ) na święta też w dekuażu i czasu mi zabrakło na wykończenie serwety i do tej pory leży odłogiem . Co dziennie obiecuję sobie ,że się za nią wezmę ale jakoś mi nie po drodze . Parę świec ale nie zdążyłam sfotografować .
Sweterek nie miał jeszcze tutaj przyszytych guzików. Wybrałam perłowe z małym błyszczącym  oczkiem .



W czarnym jajku zmieniłam podstawkę bo ta czarna wogóle  mi się nie podobała i zrobiłam w kwiaty tak jak jajko , ostatnie jajko jest największe ,podstawka nie od kompletu tylko do fotografii , a pierwsze z owieczką tylko z jednego ujęcia ,żeby nie zamęczać .

sobota, 23 stycznia 2016

Jakaś cisza na blogu. Niewielu mam znajomych ale i oni jakoś milczą .Wykruszają się .  Nikomu się nie chce ? Nic ciekawego się nie dzieje? -chyba tak - to podobnie jak u mnie. Chociaż można było by  co nieco napisać ciekawego ale jakoś się nie skleca . Pisanie ostatnio wogóle mi nie idzie. Jakiś czas temu mąż kupił kostkę Rubika . Szał na kostkę był jak mieliśmy po naście lat . Każdy chciał ją mieć ale  zdobyć dobrą podróbkę było problemem w tamtych czasach a już o oryginale mogliśmy tylko pomarzyć .  Z układaniem było jeszcze gorzej- nigdy nie udało nam się jej ułożyć . No góra jedna ściana i po dwa rzędy z bocznych ścian - to był wielki sukces i udał mi się tylko raz . Teraz jak mąż  kupił to stwierdziłam ,że muszę się nauczyć. Usiadłam przed internetem ( skarbnica ), poszperałam i znalazłam filmik zrozumiany dla mnie i udało się. Potrafię już sama bez zaglądania i żadnych podpowiedzi ułożyć . I muszę powiedzieć ,że nieźle mi idzie. Oczywiście niekiedy trochę wolniej niekiedy szybciej ale mi nie zależy ,żeby na czas układać tylko ,żeby wogóle potrafić to zrobić.  W oczach mojego męża i córki jestem wielka .Chociaż nie muszę im imponować ale zawsze jest fajnie jak się umie coś czego inni nie potrafią . I o to chodziło :)) cel osiągnięty