czwartek, 3 listopada 2016
Czas leci nie ubłagalnie już listopad . I to prawdziwy jesienny ,że aż ziąb przeszywa na wylot . W październiku byliśmy z mężem w Bieszczadach . Przepiękne . Chociaż pogoda nas nie rozpieszczała ale było super . Zwiedziliśmy Bieszczady samochodem. Nie weszliśmy na żadną połoninę - pogoda nie była odpowiednia . Nowe , nieznane okolice , nie chcieliśmy ryzykować żadnych niepotrzebnych eskapad. Mało brakowało a z wyjazdu były by nici ,strzelił nam piec od centralnego dosłownie tydzień przed wyjazdem. Kupno pieca to nie problem (oczywiście jak się ma kasę ) ale znalezienie hydraulika z dnia na dzień to już nie było proste . Ale udało się i wyjechaliśmy spokojni ,że rodzice nie będą marzli . Przy okazji montażu nowego pieca
wymieniliśmy grzejnik na większy i pozakładaliśmy termostaty . Remont nie skończony ,zabrakło nam czasu bo przyjechała córka z wnusią i zięciem. W sumie już w sobotę wyjeżdżają, 10 dni minęło jak jeden dzień. Jest wesoło i dom tętni życiem. Jak wyjadą znowu będzie cicho i pusto . Korzystam z okazji ,że jestem sama , mąż w pracy a oni wyszli do znajomych a ja łapię oddech. Cały dzień spędziłam dzisiaj w kuchni a ja nie cierpię kuchni. Robiłyśmy z moją mamą gołąbki z tartymi ziemniakami ( jedliśmy takie z mężem na urlopie ) wyszły przepyszne nawet młodym smakowały , a później robiłam pączki . I tak dzień minął . Jeszcze rano musieliśmy jechać z psem do weterynarza ,bo pora szczepienia a nie chciałam tego odkładać. I po wolnym dniu . W tym miesiącu czekają mnie jeszcze chrzciny u mojego brata . Zostaję matką chrzestną jego córeczki. Czyli następne wydatki , które teraz ostatnio nas kochają . Nie mieli nikogo więc wybrali mnie chociaż nie jestem już najmłodsza i wolałam bym ,żeby mnie ta przyjemność minęła ale nie odmawia się i w ogóle nie wyobrażam sobie komukolwiek odmówić a co dopiero bratu. Muszę jeszcze załatwić sprawy w kościele brrry ale jak mus to mus. I może uda nam się skończyć remont do świąt bo jeszcze trzeba wykuć dodatkowe kontakty , zagipsować , wyszlifować i dopiero wtedy można będzie malować . Mąż nie ma już ani jednego dnia urlopu więc nie będzie łatwo . Jeszcze żeby pracował na jedną zmianę ale on co tydzień inna zmiana ( najgorsze nocki wtedy tydzień w plecy ) a i jeszcze często zmiany godzin pracy w trakcie tygodnia . Nic nie idzie zaplanować . Nigdy więcej remontu bez urlopu wyleczona jestem.
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Maya
OdpowiedzUsuńMiałaś przygody, oj oj :))
Fajnie, że jesteś, Tosiu. Pozdrawiam.
Jestem tylko ciężko mi się zabrać do pisania pozdrawiam
OdpowiedzUsuń